W 50 rocznicę sprowadzenia prochów majora Henryka Sucharskiego do ojczyzny
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Henryk_Sucharski_1.j pg#/media/Plik:Henryk_Sucharski_1.jpg
JAK MAJOR NA WESTERPLATTE WRACAŁ. Pochówek w polskiej ziemi dowódcy obrony Westerplatte to jedno, a patriotyczna manifestacja, którą komuniści chcieli przysłonić pamięć o pomordowanych robotnikach w Grudniu ’70, to drugie. Władza, obawiając się, że uroczystość przerodzi się w antysystemowy protest, w samo jej zabezpieczenie zaangażowała ok. 80 tajnych współpracowników, a na długo wcześniej wiele środowisk objęto inwigilacją. Wspominamy sprowadzenie do Gdańska przed 50 laty prochów majora Henryka Sucharskiego.
REKLAMA
Majora Henryka Sucharskiego dzień 1 września 1939 roku zastał jako komendanta Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Mimo przeważających sił wroga składnica broniła się do 7 września, kiedy ogłoszono kapitulację. Major trafił do niewoli, po czym był więziony w obozach. Po wyzwoleniu wszedł w skład II Korpusu Polskiego we Włoszech, po czym został dowódcą 6 Batalionu Strzelców Karpackich. Trafił do brytyjskiego szpitala wojskowego w Neapolu, gdzie zmarł 30 sierpnia 1946 roku w wyniku zapalenia otrzewnej. Jego pogrzeb odbył się 1 września na Polskim Cmentarzu Wojskowym w Casamassima koło Bari we Włoszech.
Z ziemi włoskiej do Polski
„Prochy majora Henryka Sucharskiego powinny spocząć w ojczystej ziemi” – we wrześniu 1969 roku ogłosił lokalny „Głos Wybrzeża”1, który już w winiecie prezentował linię wydawniczą: „Organ Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej”. Autorem tekstu był dziennikarz Tadeusz Jabłoński (1919–2019), zapewne lepiej znany współczesnym pod pseudonimem Paweł Dzianisz.
Uroczystości, co oczywiste, mogły odbyć się tylko za przyzwoleniem ówczesnych władz komunistycznych. Na czele partii komunistycznej, de facto zarządzając państwem, stał wówczas Władysław Gomułka, zwolennik ograniczania swobód obywatelskich i dokręcania śruby Kościołowi katolickiemu, autor sławetnego powiedzenia: „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.
Trzy miesiące po publikacji wydarzył się na Wybrzeżu krwawy Grudzień ’70. Minęło kolejne osiem miesięcy, a „Głos Wybrzeża” w wydaniu sobotnio-niedzielnym z 7/8 sierpnia 1971 roku zamieścił informację o planowanym pochówku majora Henryka Sucharskiego na Westerplatte. W artykule pod tytułem „Prochy majora Henryka Sucharskiego spoczną na Westerplatte. Z ziemi włoskiej do Polski” nie omieszkano stwierdzić, że inicjatywa z 1969 roku nie mogła się ziścić, a dopiero nowe kierownictwo partyjne: „Przystąpiło z całą energią do spełnienia wysuniętego postulatu i pozyskało dla tej sprawy poparcie odpowiednich czynników państwowych”2. Na czele nowego kierownictwa – po Władysławie Gomułce, którego odsunięto od władzy po rewolcie grudniowej na Wybrzeżu – stanął Edward Gierek. Dawny górnik po epizodzie emigracyjnym we Francji, aktywny komunista, I sekretarz KW PZPR w Katowicach, popularny na Śląsku i w Zagłębiu, stawiał na nowoczesność i dynamiczny rozwój gospodarczy Polski (co zakończyło się kryzysem gospodarczym, a długi po ekipie Gierka państwo skończyło spłacać w październiku 2012 roku, i to zaciągając inny dług, ale to już zupełnie inna historia).
Tydzień po ukazaniu się pierwszej wzmianki o sprowadzeniu prochów Sucharskiego do Polski opublikowano kilka listów czytelników adresowanych do redakcji jako komentarz w sprawie. Czytamy m.in. o konieczności uporządkowania terenu. Kolejne doniesienia prasowe mówiły już o ekshumacji: „Uroczystość ekshumacji przeprowadzą wojskowe władze włoskie. […] Ambasadę polską w Rzymie reprezentować będą konsul Konstanty Janowski i attaché wojskowy pułkownik Bolesław Turkiewicz”3.
Z prasy dowiadujemy się, że tereny Westerplatte, jak co roku, porządkowała 70-osobowa grupa młodzieży ze Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej z dzielnicy Gdańsk-Portowa, ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina, Elmoru, Zarządu Portu, PKP i Stoczni Marynarki Wojennej. Zamieszczono również wywiad z Zygmuntem Hübnerem, aktorem odgrywającym rolę Sucharskiego w filmie „Westerplatte” z 1967 roku, w reżyserii Stanisława Różewicza.
Sabina i kronikarz idą na spotkanie
Dokumentom ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej, dotyczącym operacyjnego zabezpieczenia uroczystości związanych z obchodami 32 rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz złożeniem prochów majora Henryka Sucharskiego na Westerplatte, przyjrzał się dr Przemysław Ruchlewski, zastępca dyrektora ds. naukowych.
Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa mieli zabezpieczyć operacyjnie środowiska Armii Krajowej, osoby zaangażowane w rewoltę grudniową oraz tak zwane kręgi proniemieckie – opowiada dr Przemysław Ruchlewski, powołując się na plany operacyjnego zabezpieczenia4. – W praktycznym ujęciu: zdobyć informacje o ich zachowaniu, wygłaszanych komentarzach czy ewentualnych działaniach.
W środowisku AK na celownik wzięto kilku figurantów (w żargonie SB określenie osoby poddanej inwigilacji) ze spraw o kryptonimach „SABINA”, „SPOTKANIE” i „KRONIKARZ”. „SABINA” to sprawa Sabiny Korejwo oraz jej męża Mariana Korejwo. Sabina Korejwo była na cenzurowanym z wielu powodów, m.in. na 25 września 1971 roku organizowała w bazylice Mariackiej odsłonięcie tablicy „poświęconej pamięci kolegów z 3-ciej Brygady Partyzanckiej AK-Szczerbca”5, na które przyjechać mieli towarzysze broni z całej Polski. Kobieta miała świadomość, że chodzą za nią „smutni panowie”, jak o nich pisała w liście do przyjaciela6. Figurantem ze spraw „SPOTKANIE” i „KRONIKARZ” był Wincenty Romanowski, który w czasie okupacji należał do AK w województwie wołyńskim, a po 1945 roku utrzymywał kontakt korespondencyjny z byłymi oficerami AK z okręgu nowogródzkiego i wołyńskiego. Wszyscy oni byli kontrolowani przez trzech TW, czyli tajnych współpracowników, osoby pozyskane do współpracy, świadomie informujące służby i wykonujące ich zlecenia – „Kismet”, „Kazik” i „Ryszard”. Kontroli poddano także czterech oficerów Wojska Polskiego z II RP – wicedyrektora Zjednoczenia Budownictwa Rolniczego, pracownika umysłowego Zakładów Mięsnych, naczelnika Wydziału w Przedsiębiorstwie Elektryfikacji Rolnictwa oraz kierownika technicznego ROLBET w Kolbudach. W tym przypadku zamierzano wykorzystać TW „Stefana”, „FB” oraz kontakty poufne – „Belkę” i „SL”.
Zachowanie osób o „nastawieniu proniemieckim” nadzorowało 21 tajnych współpracowników i 12 kontaktów operacyjnych (to określenie przypisano obywatelom, którzy wyrazili chęć i możliwość informowania SB o wrogich i szkodliwych przejawach życia społecznego). Z kolei aktywnymi uczestnikami rewolty grudniowej, będącymi figurantami spraw operacyjnych, zajmowało się 19 tajnych współpracowników i 13 kontaktów operacyjnych.
Za element wichrzycielski i skłonny do podejmowania wrogich wystąpień uznano osoby o nastawieniu „separatystycznym ze środowiska regionalnego”. Chodziło o członków Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i Klubu Studentów „Pomorania”, rozpracowywanych w ramach sprawy o kryptonie „SAGA”. Tradycyjnie pod lupą był Lech Bądkowski, dziennikarz, pisarz, działacz regionalny, inwigilowany w ramach sprawy „INSPIRATORZY”7. Dobrze wytypowany, trzeba odnotować, bo za dziewięć lat, w Sierpniu ’80, Bądkowski dołączy do strajkującej Stoczni Gdańskiej, siądzie do negocjacji i będzie sygnował porozumienie z rządem. Dziś jest jednym z bohaterów wystawy stałej ECS. Poczynania środowiska działaczy regionalnych śledziło pięciu tajnych współpracowników oraz osiem osób w ramach pomocy obywatelskiej.
Śledzono również, angażując trzech TW, poczynania czterech osób wywodzących się z otoczenia mniejszości narodowych.
Wrogowie zza granicy
W Wydziale Kontroli Ruchu Granicznego KWMO w Gdańsku powstał kolejny plan zabezpieczenia mającej odbyć się uroczystości. Funkcjonariusze przy pomocy agentury mieli ustalić, jakie statki pod banderami niemieckimi będą przebywały w portach. Załogi tych jednostek należało poddać obserwacji operacyjnej. Chodziło o wyłowienie negatywnych komentarzy i ewentualne zabezpieczenie „wrogiej literatury” – relacjonuje dr Przemysław Ruchlewski. – Pracownicy resoru sprawdzali, czy przebywający na terenie Trójmiasta cudzoziemcy nie prezentują „poglądów rewizjonistycznych”8.
Z ustaleń SB wynikało, że uroczystości miały wzbudzać zainteresowanie gości z zagranicy – akredytowanych w kraju, jak i osób przebywających w celach turystycznych. Nie wykluczano również udziału w uroczystościach przedstawicieli placówek dyplomatycznych.
Bano się prowokacji ze strony „środowisk rewizjonistycznych”, „zwolenników sanacji” i środowiska związanego z generałem Andersem. W związku z tym zabezpieczono operacyjnie konsulaty generalne Szwecji, Danii i Norwegii, Finlandii, Brazylii, Włoch i Belgii, Agencję Konsularną Holandii i Dom Marynarza Szwedzkiego – opowiada dr Ruchlewski. – Tajni współpracownicy ulokowani w tych obiektach otrzymali zadania informowania o zachowaniu się personelu, o postawie zatrudnionych tam Polaków oraz o osobach odwiedzających te placówki. Przesyłano dane o rezerwacji pokoi w hotelach przez przedstawicieli placówek dyplomatycznych i zbierano informacje na temat cudzoziemców z gdańskiego lotniska.
Poza korpusem dyplomatycznym na terenie Trójmiasta przebywało wówczas 98 studentów zagranicznych, 103 cudzoziemców zamieszkałych na podstawie kart stałego pobytu, 7 specjalistów, cztery grupy wycieczkowe liczące 133 osoby (w hotelach Bałtyk w Gdyni i Grand, Maryla w Sopocie oraz Monopol w Gdańsku) oraz 14 handlowców przybyłych w interesach do Centromoru, Baltony, Przedsiębiorstwa Spedycji Międzynarodowej C. Hartwig i Polcargo.
Należało zabezpieczyć te grupy operacyjnie, tak by uniemożliwić im „penetrację terenu”, docieranie do obiektów gospodarczych, wykonywanie tendencyjnych zdjęć, inspirowanie wrogich wystąpień w czasie uroczystości na Westerplatte. W tym celu w każdym z hoteli działała agentura. Bazowano raczej na tzw. pomocy obywatelskiej, czyli w tym przypadku na rozmowach z pilotami wycieczek. Badano nastroje oraz działalność zagranicznych turystów. Środowisko studentów z krajów kapitalistycznych miało inwigilować czterech TW o pseudonimach „Serger”, „Ben”, „Truth” i „Arafura”. Handlowcami „opiekowało” się 11 TW i KO, a siedmioma specjalistami trzy osobowe źródła informacji. Powołano również grupę operacyjną w przypadku zaistnienia konieczności tajnego przeszukania9 – mówi dr Ruchlewski.
Niebezpieczne ulice i kościoły
Powołano również trzyosobową grupę, która miała przeciwdziałać kolportażowi wrogich ulotek lub czynienia napisów na murach. Na jej czele stał kapitan Napoleon Grzelecki, który utrzymywał kontakt z Wydziałem „B” KWMO Gdańsk, czyli jednostkami SB, których zadaniem było prowadzenie obserwacji osób i obiektów – opowiada dr Ruchlewski.
Kapitan Grzelecki osiem miesięcy wcześniej raportował w sprawie rewolty grudniowej.
W godzinach 17–23 szybką kolej miejską kontrolowała 10-osobowa grupa złożona z funkcjonariuszy Wydziałów „B” i „C”. Zadaniem jednostek „C” było prowadzenie kartotek i archiwów SB oraz dokonywanie wszystkich czynności związanych z rejestracją czynności operacyjnych SB. Było to zgodne z potrzebami, jakie wskazał kapitan Grzelecki, stwierdzając, że najczęstszymi miejscami rozprowadzania ulotek i pojawiania się wrogich napisów były główne ulice Gdańska, rejony akademików oraz dworce i przystanki PKP10 – mówi dr Przemysław Ruchlewski.
W związku z uroczystościami standardowo poddano obserwacji trójmiejskie kościoły katolickie. Od 31 sierpnia do 2 września funkcjonariusze Wydziału IV SB KWMO Gdańsk spotkali się z 16 tajnymi współpracownikami o pseudonimach – „Stefan” (dwóch TW o takich samych pseudonimach), „Renek”, „Litworek”, „Janusz”, „Andrzej”, „Majewski”, „Prawdziwy”, „Kaszubski”, „Kasprzak”, „Szczera”, „Janek”, „Karol”, „Tom”, „Kowalski”, „Janusz”11. Zbierano dane dotyczące obchodów 1 września. Zmierzano również skontrolować 1 września w godzinach 7–10 nabożeństwa odprawiane w 20 kościołach w Gdańsku. Grupa funkcjonariuszy Wydziału IV miała także przeprowadzić w godzinach rannych lustrację kościołów, polegającą na poszukiwaniu napisów, ulotek, wywieszek, okolicznościowych dekoracji12.
Z uzyskanych do 31 sierpnia informacji wynikało, że społeczeństwo pozytywnie oceniało sprowadzenie prochów majora Henryka Sucharskiego oraz przygotowania do uroczystości na Westerplatte – relacjonuje dr Ruchlewski. – Kapitan Wojciech Raniewicz z Wydziału III SB KWMO w Gdańsku stwierdzał, że: „Sygnałów wskazujących na próby podejmowania wrogiej działalności dotychczas nie uzyskano”13.
AN-24 obniża lot
Opis przygotowań bezpieki do inwigilacji uroczystości unaocznia ogrom użytych środków, niewspółmierny do realnego zagrożenia. Do zabezpieczenia samej uroczystości zaangażowano około 80 tajnych współpracowników. Zgromadzenie takich sił świadczyło o tym, że decydenci obawiali się, iż uroczystość może przeistoczyć się w antysystemowy protest – interpretuje dr Przemysław Ruchlewski. – Władza zdawała sobie sprawę, że mniejsze incydenty przeradzały się w masowe demonstracje, dlatego zamierzano kontrolować sytuację, zwłaszcza że społeczeństwo Trójmiasta nadal miało w pamięci tragiczne dni rewolty grudniowej w 1970 roku.
27 sierpnia 1971 roku urna z prochami dotarła specjalnym samolotem do Gdańska.
„AN-24 obniża lot, wychodzi z chmur. Nad szybko zbliżającym się morzem cały chmurny widnokrąg pęka pomarańczową wstęgą jaśniejącą z wolna u góry i tężejącą w czerwień u dołu. Pilot wyprowadza samolot nad morze. AN-24 zatacza łuk nad Westerplatte, przelatuje opodal świecącego białą kolumną pomnika obrońców Wybrzeża, składa Majorowi lotniczy hołd w miejscu jego walki […]. Zawraca ku gdańskiemu lotnisku. Obniża się. Jest godzina 17.15”14 – pisał „Głos Wybrzeża”.
Przez cztery dni urnę przechowywano w Sali Tradycji na terenie Jednostki Obrony Wybrzeża u niebieskich beretów przy Słowackiego we Wrzeszczu. Budynek wciąż istnieje, dziś mieści się w nim restauracja. Urnę wyeksponowano na armatce przeciwpancernej z czasów II wojny światowej, która stanowiła wyposażenie Sali Tradycji. Wartę pełnili żołnierze „przodownicy wyszkolenia”.
Następnego dnia po przywiezieniu prochów miałem służbę oficera dyżurnego – opowiada emerytowany podpułkownik Ryszard Bogacki. – Rano zjawiła się siostra majora Sucharskiego. Podeszła do urny. Najpierw przystanęła, potem uklękła i zaczęła się modlić. Przyznam, że jak na tamte czasy to był na terenie jednostki niecodzienny widok.
Urna sporządzona we Włoszech została umieszczona w specjalnej urnie z brązu zaprojektowanej przez artystę rzeźbiarza Zygfryda Korpalskiego, zaangażowanego w powojenną odbudowę Gdańska, a wykonaną przez robotników Stoczni Marynarki Wojennej15.
31 sierpnia ok. godz. 15 urnę przewieziono Drogą Królewską przez Złotą Bramę do Dworu Artusa w Gdańsku16. Jechała na wojskowym wozie bojowym przyozdobionym szarfą w narodowych barwach, w asyście honorowej warty młodych żołnierzy i szpaleru motocyklistów. „Dziennik Bałtycki”17 na czołówce donosił, że zatrzymywały się auta, przystawali ludzie, mężczyźni zdejmowali nakrycia głów. Ulica szczelnie wypełniona była ludźmi, niekiedy przybyli już przed godz. 10. Przy dźwięku werbli wniesiono urnę do Dworu Artusa. Wartę honorową jako pierwsi zaciągnęli najwyżsi wojewódzcy działacze partyjni.
W gronie zebranych są „westerplatczycy: blisko setka ich – wszyscy, którzy mogli przybyć, aby pożegnać swego dowódcę. Trudno ich było zresztą rozpoznać: nieznani z twarzy, zmieszani z tłumem, skromni, uważający, że wtedy wykonali po prostu swój żołnierski obowiązek. Jest pani w czerni, której nie udaje się zatamować łez. To Anna Bugajska, siostra Majora – przyjechała tu z mężem i synem. Gospodarze województwa z szacunkiem ściskają rękę pani Annie – bez słów, bo są chwile, dla których słów nie starcza”18.
Bukiet narodowej pamięci
„Dziennik Bałtycki” relacjonował, że w godzinę prochom cześć oddaje ok. 2 tys. osób. Kolejka przesuwa się płynnie, na chwilę zatrzymują się tylko ci, którzy składają kwiaty.
„Do godz. 20 przeciągał przed Majorem nieustający pochód rodaków – wielu z nich przyjechało z odległych zakątków kraju, by oddać Mu hołd. I nieustannie też rosło naręcze kwiatów przed urną. Bukiet narodowej pamięci. Gdy o godz. 21 z wieży Ratusza Głównomiejskiego zabrzmiały dźwięki Roty, w dole przed Dworem Artusa stał jeszcze długi szereg osób oczekujących na złożenie hołdu Majorowi.
Kolejka sięga aż do Zielonej Bramy. W skupieniu, z powagą posuwają się naprzód mieszkańcy Wybrzeża i przebywający w Trójmieście urlopowicze. W zdyscyplinowanym szeregu przeważa młodzież, jest wiele rodziców z dziećmi, nie brak też przedstawicieli starszej generacji – tej, która pamięta... […] Rośnie stos biało-czerwonych goździków i róż oraz wrześniowych astrów. Niektórzy – zwłaszcza ci, którzy pamiętają tragiczne chwile września 1939 roku – płaczą. Milczenie. Słychać tylko szmer posuwających się kroków”19.
„Zamiast jak przewidywano – do godz. 20, sala otwarta była do późnych godzin wieczornych”20.
Wśród tych, którzy czekali, aby oddać hołd majorowi Sucharskiemu był dr Andrzej Januszajtis, fizyk z Politechniki Gdańskiej, znawca Gdańska.
Stałem w tej kolejce, choć pogoda była niesprzyjająca, bo dla mnie to postać wyjątkowa – mówi dr Andrzej Januszajtis. – A kolejka była bardzo długa, sięgała niemal do kościoła św. Barbary.
Tymczasem służby czuwały. Dr Przemysław Ruchlewski opowiada:
Okolice w godzinach 18–23 patrolowało 19 dwuosobowych patroli złożonych z pracowników operacyjnych KWMO. Ponadto wyznaczono 16-osobową grupę funkcjonariuszy penetrujących okolice peronów, dworców, przystanków PKP. Od godzin rannych 1 września 44 funkcjonariuszy z Wydziału „B” KWMO Gdańsk, podzielonych na trzy grupy, prowadziło obserwację Trójmiasta ze szczególnym uwzględnieniem rejonów zagrożonych: stoczni, portów, ZNTK, Gazowni, Fosforów, dworców kolejowych, wiaduktów, uczelni, szkół średnich w Nowym Porcie, Westerplatte oraz kościołów, w tym katedry w Oliwie. Od godziny 16 funkcjonariusze z trzech grup operacyjnych mieli zająć posterunki obserwacyjne na Westerplatte. Wyposażono ich w sprzęt radiowo-nasobny, czyli odbierający i nadający, który pozwalał na utrzymanie kontaktu z dwoma radiowozami parkującymi na parkingu. Te z kolei przekazywały informacje do dyżurnego Wydziału „B” za pomocą radiotelefonu. Pracownicy operacyjni szczególną uwagę mieli zwracać na dokumentowanie prowodyrów ewentualnych zakłóceń lub wrogich okrzyków. Za zabezpieczenie uroczystości w tej materii odpowiadał naczelnik Wydziału „B” KWMO Gdańsk major Henryk Rozpłochowski21.
Kompanie honorowe w ordynku
1 września o godz. 14 rytuał dnia poprzedniego się powtarza, pod Dwór Artusa podjeżdża wojskowy wóz bojowy i urna z prochami wyrusza w drogę na Westerplatte. Telewizja Gdańsk zapowiadała transmisję uroczystości na godz. 17.00–18.30. A przebieg uroczystości miało zabezpieczać 22 TW i 10 KO.
„Nad Westerplatte pogodne, błękitne niebo – nasuwające skojarzenia z tamtym, też wrześniowym. Tyle że w powiewach łagodnego wiatru łopocą tu biało-czerwone flagi, przeciwko którym nikt już w Gdańsku nie podnosi ręki. Na wysokim nasypie góruje pomnik Bohaterów Westerplatte, wzniesiony wolą całego narodu, przy nabrzeżu cumują polskie okręty wojenne, pełniące honorową wartę na wodzie. W ordynku stoją kompanie honorowe różnych rodzajów broni”22 – relacjonują media.
Liczba przybyłych jest duża, „Dziennik Bałtycki” pisze „tysiące”23.
Mecenas Jacek Taylor, obrońca więźniów politycznych w czasach PRL, potwierdza.
Był tłok i wydaje mi się, że ładna pogoda, bo nie spieszyliśmy się – wspomina Jacek Taylor i przywołuje nastroje, które towarzyszyły tym pierwszym miesiącom rządów stojącego na czele państwa nowego I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. – Sprowadzenie prochów majora Sucharskiego wpisało się w klimat korzystnych zmian, władza kupowała sobie przychylność obywateli. Mieliśmy poczucie, że więcej wolno niż jeszcze dwa lata wcześniej. Gierek był jak świeży oddech.
Uroczystości pogrzebowe na Westerplatte otrzymały najwyższą oprawę protokolarną i ceremoniał wojskowy. Urnę Krzyżem Komandorskim Orderu Virtuti Militari – przyznanym pośmiertnie przez Radę Państwa – udekorował minister obrony narodowej, zastępca członka Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR, gen. Wojciech Jaruzelski.
Gen. Jaruzelski wygłosił ideologicznie zaangażowane przemówienie. Odwoływał się do symbolicznej roli obrony Westerplatte, strat wojennych, bohaterstwa Polaków, spełnionego obowiązku. Wreszcie przywołał ludzi lewicy w kraju i na emigracji, którzy potrafili dostrzec „jedynie słuszny kierunek i jedynie realną szansę wyzwolenia narodowego. Rozumieli, iż wyzwolenie to może przyjść tylko ze wschodu.
Rozumieli jednocześnie, że wyzwolona Polska może dźwigać się z ruin i zacofania, rozwinąć się szybko, uzyskać historyczną perspektywę, trwale zabezpieczyć trwałe i korzystne granice tylko jako kraj socjalistyczny. Rozumieli, iż spełnienie tych najżywotniejszych narodowych i społecznych aspiracji jest możliwe tylko w sojuszu, we wspólnej walce ze Związkiem Radzieckim. Naród nasz, realizując program partii, jego założenia wewnętrzne i zewnętrzne, awansował do nowego etapu historycznego, któremu na imię Polska Ludowa”24.
Dziesięć lat później gen. Wojciech Jaruzelski stanie na czele puczu wojskowego, tę historię opowiadamy na wystawie stałej ECS. W sali D „Wojna ze społeczeństwem” można wysłuchać m.in. przemówienia obwieszczającego wprowadzenie stanu wojennego, w którym gen. Jaruzelski – jak na Westerplatte – powołuje się na poczucie obowiązku: „[…] Wielki jest ciężar odpowiedzialności, jaka spada na mnie w tym dramatycznym momencie polskiej historii. Obowiązkiem moim jest wziąć tę odpowiedzialność – chodzi o przyszłość Polski, o którą moje pokolenie walczyło na wszystkich frontach wojny i której oddało najlepsze lata swego życia”.
Nad urną na betonowej płycie ustawiono rzeźbę orła i tekst informacyjny, również projektu Zygfryda Korpalskiego.
Urna z prochami majora Henryka Sucharskiego obecnie nie znajduje się na Westerplatte. W związku z realizacją nowego cmentarza została ekshumowana i złożona w podziemiach kościoła św. Brygidy, w tzw. krypcie czaszek. Rzeźbę Zygfryda Korpalskiego przekazano w 1997 roku w depozyt do kościoła św. Jadwigi Śląskiej w Nowym Porcie. Obecnie jest eksponowana na okolicznościowej wystawie w Dworze Artusa „SUCHARSKI. OBLICZA”, przygotowanej przez Muzeum Gdańska, do której zwiedzenia zachęcamy.
Przemysław Ruchlewski
Katarzyna Żelazek
Z ziemi włoskiej do Polski
„Prochy majora Henryka Sucharskiego powinny spocząć w ojczystej ziemi” – we wrześniu 1969 roku ogłosił lokalny „Głos Wybrzeża”1, który już w winiecie prezentował linię wydawniczą: „Organ Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej”. Autorem tekstu był dziennikarz Tadeusz Jabłoński (1919–2019), zapewne lepiej znany współczesnym pod pseudonimem Paweł Dzianisz.
Uroczystości, co oczywiste, mogły odbyć się tylko za przyzwoleniem ówczesnych władz komunistycznych. Na czele partii komunistycznej, de facto zarządzając państwem, stał wówczas Władysław Gomułka, zwolennik ograniczania swobód obywatelskich i dokręcania śruby Kościołowi katolickiemu, autor sławetnego powiedzenia: „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.
Trzy miesiące po publikacji wydarzył się na Wybrzeżu krwawy Grudzień ’70. Minęło kolejne osiem miesięcy, a „Głos Wybrzeża” w wydaniu sobotnio-niedzielnym z 7/8 sierpnia 1971 roku zamieścił informację o planowanym pochówku majora Henryka Sucharskiego na Westerplatte. W artykule pod tytułem „Prochy majora Henryka Sucharskiego spoczną na Westerplatte. Z ziemi włoskiej do Polski” nie omieszkano stwierdzić, że inicjatywa z 1969 roku nie mogła się ziścić, a dopiero nowe kierownictwo partyjne: „Przystąpiło z całą energią do spełnienia wysuniętego postulatu i pozyskało dla tej sprawy poparcie odpowiednich czynników państwowych”2. Na czele nowego kierownictwa – po Władysławie Gomułce, którego odsunięto od władzy po rewolcie grudniowej na Wybrzeżu – stanął Edward Gierek. Dawny górnik po epizodzie emigracyjnym we Francji, aktywny komunista, I sekretarz KW PZPR w Katowicach, popularny na Śląsku i w Zagłębiu, stawiał na nowoczesność i dynamiczny rozwój gospodarczy Polski (co zakończyło się kryzysem gospodarczym, a długi po ekipie Gierka państwo skończyło spłacać w październiku 2012 roku, i to zaciągając inny dług, ale to już zupełnie inna historia).
Tydzień po ukazaniu się pierwszej wzmianki o sprowadzeniu prochów Sucharskiego do Polski opublikowano kilka listów czytelników adresowanych do redakcji jako komentarz w sprawie. Czytamy m.in. o konieczności uporządkowania terenu. Kolejne doniesienia prasowe mówiły już o ekshumacji: „Uroczystość ekshumacji przeprowadzą wojskowe władze włoskie. […] Ambasadę polską w Rzymie reprezentować będą konsul Konstanty Janowski i attaché wojskowy pułkownik Bolesław Turkiewicz”3.
Z prasy dowiadujemy się, że tereny Westerplatte, jak co roku, porządkowała 70-osobowa grupa młodzieży ze Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej z dzielnicy Gdańsk-Portowa, ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina, Elmoru, Zarządu Portu, PKP i Stoczni Marynarki Wojennej. Zamieszczono również wywiad z Zygmuntem Hübnerem, aktorem odgrywającym rolę Sucharskiego w filmie „Westerplatte” z 1967 roku, w reżyserii Stanisława Różewicza.
Sabina i kronikarz idą na spotkanie
Dokumentom ze zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej, dotyczącym operacyjnego zabezpieczenia uroczystości związanych z obchodami 32 rocznicy wybuchu II wojny światowej oraz złożeniem prochów majora Henryka Sucharskiego na Westerplatte, przyjrzał się dr Przemysław Ruchlewski, zastępca dyrektora ds. naukowych.
Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa mieli zabezpieczyć operacyjnie środowiska Armii Krajowej, osoby zaangażowane w rewoltę grudniową oraz tak zwane kręgi proniemieckie – opowiada dr Przemysław Ruchlewski, powołując się na plany operacyjnego zabezpieczenia4. – W praktycznym ujęciu: zdobyć informacje o ich zachowaniu, wygłaszanych komentarzach czy ewentualnych działaniach.
W środowisku AK na celownik wzięto kilku figurantów (w żargonie SB określenie osoby poddanej inwigilacji) ze spraw o kryptonimach „SABINA”, „SPOTKANIE” i „KRONIKARZ”. „SABINA” to sprawa Sabiny Korejwo oraz jej męża Mariana Korejwo. Sabina Korejwo była na cenzurowanym z wielu powodów, m.in. na 25 września 1971 roku organizowała w bazylice Mariackiej odsłonięcie tablicy „poświęconej pamięci kolegów z 3-ciej Brygady Partyzanckiej AK-Szczerbca”5, na które przyjechać mieli towarzysze broni z całej Polski. Kobieta miała świadomość, że chodzą za nią „smutni panowie”, jak o nich pisała w liście do przyjaciela6. Figurantem ze spraw „SPOTKANIE” i „KRONIKARZ” był Wincenty Romanowski, który w czasie okupacji należał do AK w województwie wołyńskim, a po 1945 roku utrzymywał kontakt korespondencyjny z byłymi oficerami AK z okręgu nowogródzkiego i wołyńskiego. Wszyscy oni byli kontrolowani przez trzech TW, czyli tajnych współpracowników, osoby pozyskane do współpracy, świadomie informujące służby i wykonujące ich zlecenia – „Kismet”, „Kazik” i „Ryszard”. Kontroli poddano także czterech oficerów Wojska Polskiego z II RP – wicedyrektora Zjednoczenia Budownictwa Rolniczego, pracownika umysłowego Zakładów Mięsnych, naczelnika Wydziału w Przedsiębiorstwie Elektryfikacji Rolnictwa oraz kierownika technicznego ROLBET w Kolbudach. W tym przypadku zamierzano wykorzystać TW „Stefana”, „FB” oraz kontakty poufne – „Belkę” i „SL”.
Zachowanie osób o „nastawieniu proniemieckim” nadzorowało 21 tajnych współpracowników i 12 kontaktów operacyjnych (to określenie przypisano obywatelom, którzy wyrazili chęć i możliwość informowania SB o wrogich i szkodliwych przejawach życia społecznego). Z kolei aktywnymi uczestnikami rewolty grudniowej, będącymi figurantami spraw operacyjnych, zajmowało się 19 tajnych współpracowników i 13 kontaktów operacyjnych.
Za element wichrzycielski i skłonny do podejmowania wrogich wystąpień uznano osoby o nastawieniu „separatystycznym ze środowiska regionalnego”. Chodziło o członków Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego i Klubu Studentów „Pomorania”, rozpracowywanych w ramach sprawy o kryptonie „SAGA”. Tradycyjnie pod lupą był Lech Bądkowski, dziennikarz, pisarz, działacz regionalny, inwigilowany w ramach sprawy „INSPIRATORZY”7. Dobrze wytypowany, trzeba odnotować, bo za dziewięć lat, w Sierpniu ’80, Bądkowski dołączy do strajkującej Stoczni Gdańskiej, siądzie do negocjacji i będzie sygnował porozumienie z rządem. Dziś jest jednym z bohaterów wystawy stałej ECS. Poczynania środowiska działaczy regionalnych śledziło pięciu tajnych współpracowników oraz osiem osób w ramach pomocy obywatelskiej.
Śledzono również, angażując trzech TW, poczynania czterech osób wywodzących się z otoczenia mniejszości narodowych.
Wrogowie zza granicy
W Wydziale Kontroli Ruchu Granicznego KWMO w Gdańsku powstał kolejny plan zabezpieczenia mającej odbyć się uroczystości. Funkcjonariusze przy pomocy agentury mieli ustalić, jakie statki pod banderami niemieckimi będą przebywały w portach. Załogi tych jednostek należało poddać obserwacji operacyjnej. Chodziło o wyłowienie negatywnych komentarzy i ewentualne zabezpieczenie „wrogiej literatury” – relacjonuje dr Przemysław Ruchlewski. – Pracownicy resoru sprawdzali, czy przebywający na terenie Trójmiasta cudzoziemcy nie prezentują „poglądów rewizjonistycznych”8.
Z ustaleń SB wynikało, że uroczystości miały wzbudzać zainteresowanie gości z zagranicy – akredytowanych w kraju, jak i osób przebywających w celach turystycznych. Nie wykluczano również udziału w uroczystościach przedstawicieli placówek dyplomatycznych.
Bano się prowokacji ze strony „środowisk rewizjonistycznych”, „zwolenników sanacji” i środowiska związanego z generałem Andersem. W związku z tym zabezpieczono operacyjnie konsulaty generalne Szwecji, Danii i Norwegii, Finlandii, Brazylii, Włoch i Belgii, Agencję Konsularną Holandii i Dom Marynarza Szwedzkiego – opowiada dr Ruchlewski. – Tajni współpracownicy ulokowani w tych obiektach otrzymali zadania informowania o zachowaniu się personelu, o postawie zatrudnionych tam Polaków oraz o osobach odwiedzających te placówki. Przesyłano dane o rezerwacji pokoi w hotelach przez przedstawicieli placówek dyplomatycznych i zbierano informacje na temat cudzoziemców z gdańskiego lotniska.
Poza korpusem dyplomatycznym na terenie Trójmiasta przebywało wówczas 98 studentów zagranicznych, 103 cudzoziemców zamieszkałych na podstawie kart stałego pobytu, 7 specjalistów, cztery grupy wycieczkowe liczące 133 osoby (w hotelach Bałtyk w Gdyni i Grand, Maryla w Sopocie oraz Monopol w Gdańsku) oraz 14 handlowców przybyłych w interesach do Centromoru, Baltony, Przedsiębiorstwa Spedycji Międzynarodowej C. Hartwig i Polcargo.
Należało zabezpieczyć te grupy operacyjnie, tak by uniemożliwić im „penetrację terenu”, docieranie do obiektów gospodarczych, wykonywanie tendencyjnych zdjęć, inspirowanie wrogich wystąpień w czasie uroczystości na Westerplatte. W tym celu w każdym z hoteli działała agentura. Bazowano raczej na tzw. pomocy obywatelskiej, czyli w tym przypadku na rozmowach z pilotami wycieczek. Badano nastroje oraz działalność zagranicznych turystów. Środowisko studentów z krajów kapitalistycznych miało inwigilować czterech TW o pseudonimach „Serger”, „Ben”, „Truth” i „Arafura”. Handlowcami „opiekowało” się 11 TW i KO, a siedmioma specjalistami trzy osobowe źródła informacji. Powołano również grupę operacyjną w przypadku zaistnienia konieczności tajnego przeszukania9 – mówi dr Ruchlewski.
Niebezpieczne ulice i kościoły
Powołano również trzyosobową grupę, która miała przeciwdziałać kolportażowi wrogich ulotek lub czynienia napisów na murach. Na jej czele stał kapitan Napoleon Grzelecki, który utrzymywał kontakt z Wydziałem „B” KWMO Gdańsk, czyli jednostkami SB, których zadaniem było prowadzenie obserwacji osób i obiektów – opowiada dr Ruchlewski.
Kapitan Grzelecki osiem miesięcy wcześniej raportował w sprawie rewolty grudniowej.
W godzinach 17–23 szybką kolej miejską kontrolowała 10-osobowa grupa złożona z funkcjonariuszy Wydziałów „B” i „C”. Zadaniem jednostek „C” było prowadzenie kartotek i archiwów SB oraz dokonywanie wszystkich czynności związanych z rejestracją czynności operacyjnych SB. Było to zgodne z potrzebami, jakie wskazał kapitan Grzelecki, stwierdzając, że najczęstszymi miejscami rozprowadzania ulotek i pojawiania się wrogich napisów były główne ulice Gdańska, rejony akademików oraz dworce i przystanki PKP10 – mówi dr Przemysław Ruchlewski.
W związku z uroczystościami standardowo poddano obserwacji trójmiejskie kościoły katolickie. Od 31 sierpnia do 2 września funkcjonariusze Wydziału IV SB KWMO Gdańsk spotkali się z 16 tajnymi współpracownikami o pseudonimach – „Stefan” (dwóch TW o takich samych pseudonimach), „Renek”, „Litworek”, „Janusz”, „Andrzej”, „Majewski”, „Prawdziwy”, „Kaszubski”, „Kasprzak”, „Szczera”, „Janek”, „Karol”, „Tom”, „Kowalski”, „Janusz”11. Zbierano dane dotyczące obchodów 1 września. Zmierzano również skontrolować 1 września w godzinach 7–10 nabożeństwa odprawiane w 20 kościołach w Gdańsku. Grupa funkcjonariuszy Wydziału IV miała także przeprowadzić w godzinach rannych lustrację kościołów, polegającą na poszukiwaniu napisów, ulotek, wywieszek, okolicznościowych dekoracji12.
Z uzyskanych do 31 sierpnia informacji wynikało, że społeczeństwo pozytywnie oceniało sprowadzenie prochów majora Henryka Sucharskiego oraz przygotowania do uroczystości na Westerplatte – relacjonuje dr Ruchlewski. – Kapitan Wojciech Raniewicz z Wydziału III SB KWMO w Gdańsku stwierdzał, że: „Sygnałów wskazujących na próby podejmowania wrogiej działalności dotychczas nie uzyskano”13.
AN-24 obniża lot
Opis przygotowań bezpieki do inwigilacji uroczystości unaocznia ogrom użytych środków, niewspółmierny do realnego zagrożenia. Do zabezpieczenia samej uroczystości zaangażowano około 80 tajnych współpracowników. Zgromadzenie takich sił świadczyło o tym, że decydenci obawiali się, iż uroczystość może przeistoczyć się w antysystemowy protest – interpretuje dr Przemysław Ruchlewski. – Władza zdawała sobie sprawę, że mniejsze incydenty przeradzały się w masowe demonstracje, dlatego zamierzano kontrolować sytuację, zwłaszcza że społeczeństwo Trójmiasta nadal miało w pamięci tragiczne dni rewolty grudniowej w 1970 roku.
27 sierpnia 1971 roku urna z prochami dotarła specjalnym samolotem do Gdańska.
„AN-24 obniża lot, wychodzi z chmur. Nad szybko zbliżającym się morzem cały chmurny widnokrąg pęka pomarańczową wstęgą jaśniejącą z wolna u góry i tężejącą w czerwień u dołu. Pilot wyprowadza samolot nad morze. AN-24 zatacza łuk nad Westerplatte, przelatuje opodal świecącego białą kolumną pomnika obrońców Wybrzeża, składa Majorowi lotniczy hołd w miejscu jego walki […]. Zawraca ku gdańskiemu lotnisku. Obniża się. Jest godzina 17.15”14 – pisał „Głos Wybrzeża”.
Przez cztery dni urnę przechowywano w Sali Tradycji na terenie Jednostki Obrony Wybrzeża u niebieskich beretów przy Słowackiego we Wrzeszczu. Budynek wciąż istnieje, dziś mieści się w nim restauracja. Urnę wyeksponowano na armatce przeciwpancernej z czasów II wojny światowej, która stanowiła wyposażenie Sali Tradycji. Wartę pełnili żołnierze „przodownicy wyszkolenia”.
Następnego dnia po przywiezieniu prochów miałem służbę oficera dyżurnego – opowiada emerytowany podpułkownik Ryszard Bogacki. – Rano zjawiła się siostra majora Sucharskiego. Podeszła do urny. Najpierw przystanęła, potem uklękła i zaczęła się modlić. Przyznam, że jak na tamte czasy to był na terenie jednostki niecodzienny widok.
Urna sporządzona we Włoszech została umieszczona w specjalnej urnie z brązu zaprojektowanej przez artystę rzeźbiarza Zygfryda Korpalskiego, zaangażowanego w powojenną odbudowę Gdańska, a wykonaną przez robotników Stoczni Marynarki Wojennej15.
31 sierpnia ok. godz. 15 urnę przewieziono Drogą Królewską przez Złotą Bramę do Dworu Artusa w Gdańsku16. Jechała na wojskowym wozie bojowym przyozdobionym szarfą w narodowych barwach, w asyście honorowej warty młodych żołnierzy i szpaleru motocyklistów. „Dziennik Bałtycki”17 na czołówce donosił, że zatrzymywały się auta, przystawali ludzie, mężczyźni zdejmowali nakrycia głów. Ulica szczelnie wypełniona była ludźmi, niekiedy przybyli już przed godz. 10. Przy dźwięku werbli wniesiono urnę do Dworu Artusa. Wartę honorową jako pierwsi zaciągnęli najwyżsi wojewódzcy działacze partyjni.
W gronie zebranych są „westerplatczycy: blisko setka ich – wszyscy, którzy mogli przybyć, aby pożegnać swego dowódcę. Trudno ich było zresztą rozpoznać: nieznani z twarzy, zmieszani z tłumem, skromni, uważający, że wtedy wykonali po prostu swój żołnierski obowiązek. Jest pani w czerni, której nie udaje się zatamować łez. To Anna Bugajska, siostra Majora – przyjechała tu z mężem i synem. Gospodarze województwa z szacunkiem ściskają rękę pani Annie – bez słów, bo są chwile, dla których słów nie starcza”18.
Bukiet narodowej pamięci
„Dziennik Bałtycki” relacjonował, że w godzinę prochom cześć oddaje ok. 2 tys. osób. Kolejka przesuwa się płynnie, na chwilę zatrzymują się tylko ci, którzy składają kwiaty.
„Do godz. 20 przeciągał przed Majorem nieustający pochód rodaków – wielu z nich przyjechało z odległych zakątków kraju, by oddać Mu hołd. I nieustannie też rosło naręcze kwiatów przed urną. Bukiet narodowej pamięci. Gdy o godz. 21 z wieży Ratusza Głównomiejskiego zabrzmiały dźwięki Roty, w dole przed Dworem Artusa stał jeszcze długi szereg osób oczekujących na złożenie hołdu Majorowi.
Kolejka sięga aż do Zielonej Bramy. W skupieniu, z powagą posuwają się naprzód mieszkańcy Wybrzeża i przebywający w Trójmieście urlopowicze. W zdyscyplinowanym szeregu przeważa młodzież, jest wiele rodziców z dziećmi, nie brak też przedstawicieli starszej generacji – tej, która pamięta... […] Rośnie stos biało-czerwonych goździków i róż oraz wrześniowych astrów. Niektórzy – zwłaszcza ci, którzy pamiętają tragiczne chwile września 1939 roku – płaczą. Milczenie. Słychać tylko szmer posuwających się kroków”19.
„Zamiast jak przewidywano – do godz. 20, sala otwarta była do późnych godzin wieczornych”20.
Wśród tych, którzy czekali, aby oddać hołd majorowi Sucharskiemu był dr Andrzej Januszajtis, fizyk z Politechniki Gdańskiej, znawca Gdańska.
Stałem w tej kolejce, choć pogoda była niesprzyjająca, bo dla mnie to postać wyjątkowa – mówi dr Andrzej Januszajtis. – A kolejka była bardzo długa, sięgała niemal do kościoła św. Barbary.
Tymczasem służby czuwały. Dr Przemysław Ruchlewski opowiada:
Okolice w godzinach 18–23 patrolowało 19 dwuosobowych patroli złożonych z pracowników operacyjnych KWMO. Ponadto wyznaczono 16-osobową grupę funkcjonariuszy penetrujących okolice peronów, dworców, przystanków PKP. Od godzin rannych 1 września 44 funkcjonariuszy z Wydziału „B” KWMO Gdańsk, podzielonych na trzy grupy, prowadziło obserwację Trójmiasta ze szczególnym uwzględnieniem rejonów zagrożonych: stoczni, portów, ZNTK, Gazowni, Fosforów, dworców kolejowych, wiaduktów, uczelni, szkół średnich w Nowym Porcie, Westerplatte oraz kościołów, w tym katedry w Oliwie. Od godziny 16 funkcjonariusze z trzech grup operacyjnych mieli zająć posterunki obserwacyjne na Westerplatte. Wyposażono ich w sprzęt radiowo-nasobny, czyli odbierający i nadający, który pozwalał na utrzymanie kontaktu z dwoma radiowozami parkującymi na parkingu. Te z kolei przekazywały informacje do dyżurnego Wydziału „B” za pomocą radiotelefonu. Pracownicy operacyjni szczególną uwagę mieli zwracać na dokumentowanie prowodyrów ewentualnych zakłóceń lub wrogich okrzyków. Za zabezpieczenie uroczystości w tej materii odpowiadał naczelnik Wydziału „B” KWMO Gdańsk major Henryk Rozpłochowski21.
Kompanie honorowe w ordynku
1 września o godz. 14 rytuał dnia poprzedniego się powtarza, pod Dwór Artusa podjeżdża wojskowy wóz bojowy i urna z prochami wyrusza w drogę na Westerplatte. Telewizja Gdańsk zapowiadała transmisję uroczystości na godz. 17.00–18.30. A przebieg uroczystości miało zabezpieczać 22 TW i 10 KO.
„Nad Westerplatte pogodne, błękitne niebo – nasuwające skojarzenia z tamtym, też wrześniowym. Tyle że w powiewach łagodnego wiatru łopocą tu biało-czerwone flagi, przeciwko którym nikt już w Gdańsku nie podnosi ręki. Na wysokim nasypie góruje pomnik Bohaterów Westerplatte, wzniesiony wolą całego narodu, przy nabrzeżu cumują polskie okręty wojenne, pełniące honorową wartę na wodzie. W ordynku stoją kompanie honorowe różnych rodzajów broni”22 – relacjonują media.
Liczba przybyłych jest duża, „Dziennik Bałtycki” pisze „tysiące”23.
Mecenas Jacek Taylor, obrońca więźniów politycznych w czasach PRL, potwierdza.
Był tłok i wydaje mi się, że ładna pogoda, bo nie spieszyliśmy się – wspomina Jacek Taylor i przywołuje nastroje, które towarzyszyły tym pierwszym miesiącom rządów stojącego na czele państwa nowego I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. – Sprowadzenie prochów majora Sucharskiego wpisało się w klimat korzystnych zmian, władza kupowała sobie przychylność obywateli. Mieliśmy poczucie, że więcej wolno niż jeszcze dwa lata wcześniej. Gierek był jak świeży oddech.
Uroczystości pogrzebowe na Westerplatte otrzymały najwyższą oprawę protokolarną i ceremoniał wojskowy. Urnę Krzyżem Komandorskim Orderu Virtuti Militari – przyznanym pośmiertnie przez Radę Państwa – udekorował minister obrony narodowej, zastępca członka Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR, gen. Wojciech Jaruzelski.
Gen. Jaruzelski wygłosił ideologicznie zaangażowane przemówienie. Odwoływał się do symbolicznej roli obrony Westerplatte, strat wojennych, bohaterstwa Polaków, spełnionego obowiązku. Wreszcie przywołał ludzi lewicy w kraju i na emigracji, którzy potrafili dostrzec „jedynie słuszny kierunek i jedynie realną szansę wyzwolenia narodowego. Rozumieli, iż wyzwolenie to może przyjść tylko ze wschodu.
Rozumieli jednocześnie, że wyzwolona Polska może dźwigać się z ruin i zacofania, rozwinąć się szybko, uzyskać historyczną perspektywę, trwale zabezpieczyć trwałe i korzystne granice tylko jako kraj socjalistyczny. Rozumieli, iż spełnienie tych najżywotniejszych narodowych i społecznych aspiracji jest możliwe tylko w sojuszu, we wspólnej walce ze Związkiem Radzieckim. Naród nasz, realizując program partii, jego założenia wewnętrzne i zewnętrzne, awansował do nowego etapu historycznego, któremu na imię Polska Ludowa”24.
Dziesięć lat później gen. Wojciech Jaruzelski stanie na czele puczu wojskowego, tę historię opowiadamy na wystawie stałej ECS. W sali D „Wojna ze społeczeństwem” można wysłuchać m.in. przemówienia obwieszczającego wprowadzenie stanu wojennego, w którym gen. Jaruzelski – jak na Westerplatte – powołuje się na poczucie obowiązku: „[…] Wielki jest ciężar odpowiedzialności, jaka spada na mnie w tym dramatycznym momencie polskiej historii. Obowiązkiem moim jest wziąć tę odpowiedzialność – chodzi o przyszłość Polski, o którą moje pokolenie walczyło na wszystkich frontach wojny i której oddało najlepsze lata swego życia”.
Nad urną na betonowej płycie ustawiono rzeźbę orła i tekst informacyjny, również projektu Zygfryda Korpalskiego.
Urna z prochami majora Henryka Sucharskiego obecnie nie znajduje się na Westerplatte. W związku z realizacją nowego cmentarza została ekshumowana i złożona w podziemiach kościoła św. Brygidy, w tzw. krypcie czaszek. Rzeźbę Zygfryda Korpalskiego przekazano w 1997 roku w depozyt do kościoła św. Jadwigi Śląskiej w Nowym Porcie. Obecnie jest eksponowana na okolicznościowej wystawie w Dworze Artusa „SUCHARSKI. OBLICZA”, przygotowanej przez Muzeum Gdańska, do której zwiedzenia zachęcamy.
Przemysław Ruchlewski
Katarzyna Żelazek
PRZECZYTAJ JESZCZE