Nawarzyliśmy sobie piwa
„Jeśli chodzi o samo spotkanie, to było dużo emocji i walki z obu stron. Moim zdaniem to był dobry ekstraklasowy mecz, ale na ekstraklasę niestety musimy jeszcze zaczekać. Dostaliśmy cios, bo jeśli przegralibyśmy gładko 0:3, to inaczej byśmy wyglądali. Mieliśmy wszystko, aby odnieść zwycięstwo, a nie zremisować. Nawarzyliśmy sobie piwa i musimy je wypić w najbliższym meczu z GKS Katowice. Musimy to zrobić, po prostu musimy” – powiedział Łobodziński.
Gospodarze objęli prowadzenie w 14. minucie po podaniu Camilo Meny i uderzeniu Kacpra Sezonienki. W 32. minucie czerwoną kartkę, za taktyczny faul na Kacprze Skórze, otrzymał stoper Lechii Andrei Chindris, a pięć minut później do remisu strzałem głową doprowadził Alassane Sidibe.
„Wydawało się, że wszystko mamy pod kontrolą. W pierwszym kwadransie drugiej połowy mieliśmy trzy +setki+, później okazję Milewskiego oraz potencjalny rzut karny w ostatniej minucie. Mieliśmy odbiór, że Lechia była zadowolona z remisu, bo grała w +niedowadze+, ale jeśli nie wykorzystuje się tylu dogodnych sytuacji, to ciężko wygrać. A później jedno niefrasobliwe zachowanie w defensywie i przegrywamy” – dodał trener Arki.
Zwycięską bramkę dla biało-zielonych zdobył 84. minucie Mena. W siódmej minucie doliczonego czasu miała miejsce kontrowersyjna sytuacja, ale po analizie VAR sędzia Tomasz Kwiatkowski uznał, że Tomas Bobcek nie faulował w polu karnym Przemysław Stolca, który w dodatku ukarany został żółtą kartką, a o to oznacza, że nie zagra w kolejnym spotkaniu.
„Karny ewidentny. Poza tym, że było kopnięcie, dowiedzieliśmy się, że Przemek zrobił jeszcze krok i dopiero upadł, no ale musiał postawić nogę. Na to nie mamy wpływu, ale powtórzę, ewidentny rzut karny. Będziemy się odwoływać od kartki Stolca, bo +symulki+ na pewno nie było. Sędziowie uznali, że to było za mało na rzut karny, ale jego upadek to nie jest +symulka+, ale znając życie, nic z tego nie będzie” – skomentował szkoleniowiec gości.
W ostatniej kolejce gdynianie podejmą trzeci w tabeli GKS Katowice i do awansu potrzebują tylko punktu. W przypadku zwycięstwa gości to oni znajdą się w ekstraklasie.
„Byłem już zwalniany, ale to najtrudniejszy do tej pory moment w mojej pracy. Zdajemy sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znajdujemy, dalej wszystko jest w naszych rękach i nogach. Moją rolę jest, aby wspierać zespół i przygotować do kolejnego spotkania, jednak zawodnicy muszą nauczyć się przegrywać i przełknąć tę porażkę, bo też muszą brać odpowiedzialność, jako dorośli mężczyźni za to, co robią na boisku. Ja z nich tej odpowiedzialności nie zdejmę” – zauważył 42-letni trener.
A gdańszczanie zapewnili sobie triumf w 1. lidze i po rocznej banicji wracają do ekstraklasy. Trener biało-zielonych podkreślił, że za tym sukcesem stoi grupa ludzi, których ma w sztabie. Dali mu wsparcie i sprawili, że Lechia osiągnęła niesamowity sukces.
„Ja sam nic bym nie zrobił, sami zawodnicy również nic by nie osiągnęli. Od początku pokazywaliśmy, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych, a cały sezon był dokładnie taki jak ten mecz – niewiarygodny i niesamowity. Nikt na nas nie stawiał i w pewnym momencie tego spotkaniu zapewne też nikt na nas nie stawiał. Mecz zaczęliśmy w +12+, bo zwyciężyliśmy dzięki naszym kibicom, bez ich dopingu nie dalibyśmy rady. Wygraliśmy ten mecz i całą ligę zasłużenie. Lechia wraca do ekstraklasy, czyli wraca tam, gdzie jest jej miejsce” – podsumował Szymon Grabowski.
Derby Trójmiasta obejrzało 36 483 kibiców. To rekord tego sezonu – do tej pory najwięcej widzów zasiadło 5 sierpnia na stadionie w Krakowie na spotkaniu Wisły ze Stalą Rzeszów – 31 916. Było to oficjalne pożegnanie Jakuba Błaszczykowskiego.(PAP)
Autor: Marcin Domański
md/ krys/