We krwi kierowcy tira, który staranował auta na S7, nie stwierdzono substancji psychoaktywnych (opis)
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński powiedział w niedzielę, że po katastrofie na S7 w Borkowie k. Gdańska zostało wszczęte śledztwo ws. "spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a 15 zostało rannych". W niedzielę prokuratura otrzymała wyniki badań toksykologicznych zatrzymanego kierowcy tira, który jest podejrzewany o spowodowanie katastrofy.
"Po przebadaniu próbki krwi nie stwierdzono obecności jakichkolwiek substancji psychoaktywnych. Oznacza to, że kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych" – powiedział prokurator Duszyński i dodał, że z zapisu tachografu tira, którym kierował, wynika, że w chwili zderzenia z innymi pojazdami tir poruszał się z prędkością 89 km/h, a na tym odcinku drogi dopuszczalna prędkość wynosi 80 km/h.
Prokurator podkreślił, że pojazd, który taranował inne samochody, wytracił prędkość do 0 km/h w ciągu 10 sekund. "Oznacza, to że pojazd wytracił prędkość nie na skutek hamowania, a na skutek uderzenia w poprzedzające go samochody oraz barierę energochłonną. Dlatego czas hamowania był tak długi” – stwierdził prokurator Duszyński i dodał, że badanie telefonu kierowcy nie wykazało, by był używany w trakcie katastrofy.
W niedzielę po południu 37-letniemu kierowcy tira mają zostać przedstawione zarzuty, które są obecnie opracowywane. Dopiero po postawieniu zarzutów i wysłuchaniu wyjaśnień mężczyzny prokuratura zdecyduje o ewentualnych środkach zapobiegawczych.
W poniedziałek ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok czterech ofiar katastrofy. "Tożsamość dwóch ofiar jest znana. Są to chłopcy w wieku 7 i 10 lat. Trwa proces identyfikacji dwóch pozostałych osób” – powiedział prokurator Duszyński i dodał, że śledczy nie mają 100-proc. pewności co do danych tych osób i w związku z tym będą przeprowadzone dodatkowe badania porównawcze DNA.
Ofiary śmiertelne katastrofy pochodziły z dwóch samochodów, które zostały staranowane przez tira i zapaliły się na skutek zderzenia. W jednym z aut jechało dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat.
W przyszłym tygodniu biegli wykonają ocenę stanu technicznego tira, którym kierował zatrzymany 37-latek. Śledczy chcą ustalić, czy ciężarówka miała przedwypadkowe uszkodzenia, które mogły mieć wpływ na spowodowanie katastrofy. "Będzie powołany biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków” – powiedział prokurator Duszyński.
W katastrofie, która miała miejsce w piątek po godz. 23, uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarowe, którymi łącznie podróżowało 56 osób. W związku z wypadkiem było hospitalizowanych piętnaście osób, pięć nadal pozostaje w szpitalach, a stan dwóch osób jest ciężki.
Do karambolu doszło na S7 w Gdańsku, między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy.
Według wstępnych ustaleń policji, 37-letni kierujący pojazdem ciężarowym z naczepą najechał na tył poprzedzających pojazdów.
W niedzielę po południu mężczyzna ma usłyszeć zarzuty w Prokuraturze Rejonowej w Pruszczu Gd. (PAP)
kszy/ itm/