Policjant był poza służbą, szukał na rynku sadzonek pomidorów, a znalazł amunicję
Sobotni poranek zapowiadał słoneczny dzień. Idealny, aby popracować w domowym ogrodzie. Maj to czas, kiedy sadzi się do gruntu pomidory. Funkcjonariusz z gdańskiej komendy miejskiej postanowił wybrać się na targowisko, gdzie jest duży wybór różnych sadzonek warzyw. Gdy policjant na targowisku przemieszczał się w kierunku strefy ogrodniczej, zauważył wśród tzw. staroci przeźroczyste, plastikowe pudełko z podejrzaną zawartością. Jego uwagę przykuły przedmioty wyglądające jak naboje. Funkcjonariusz przedstawił się sprzedającemu, okazał legitymację służbową i poinformował go, że w związku z podejrzeniem, że jest to amunicja do broni palnej, zostaje zatrzymany. Natychmiast powiadomił oficera dyżurnego, który skierował na miejsce policyjny patrol. Po chwili do stoiska podszedł inny mężczyzna i powiedział, że razem sprzedają wystawione przedmioty. Ten mężczyzna również został zatrzymany. Gdy na miejsce przyjechali policjanci, wylegitymowali mężczyzn i zabezpieczyli pudełko z nabojami. 52-letni ob. Federacji Rosyjskiej oraz 41-letni ob. Ukrainy zostali przewiezieni przez policjantów do komisariatu. Na komisariat pojechał też asp. sztab. Mariusz Chrzanowski — oficer prasowy gdańskiej komendy miejskiej, który zauważył nielegalnie sprzedawane przedmioty. Funkcjonariusz złożył zawiadomienie, podczas którego szczegółowo opisał okoliczności zdarzenia. Policjantem jest się nawet w dniu wolnym od pracy i gdy łamane jest prawo, funkcjonariusze zawsze reagują.
Zabezpieczone 10 szt. amunicji zostały przekazane do badań biegłemu sądowemu z zakresu balistyki, który po ich zbadaniu ustalił, że są to naboje pistoletowe 8 mm do broni gazowej, na których posiadanie wymagane jest zezwolenie. Mężczyźni usłyszeli zarzuty usiłowania handlu amunicją bez wymaganego zezwolenia, zostali też objęciu policyjnym dozorem połączonym z zakazem opuszczania kraju.
Za handel amunicją bez wymaganego zezwolenia grozi kara nawet 10 lat więzienia. Taka sama kara grozi za usiłowanie.